Tortury w Abu Ghraib to nie wyjątek

ROZMOWA Z NIEMIECKIM ADWOKATEM WOLFGANGIEM KALECKIEM


Le Monde Diplomatique (Edycja Polska) Nr 3 – MAJ 2006

Kamil Majchrzak: Zaskarżył pan uzbeckiego Ministra Spraw Wewnętrznych Zakira Almatova i 11 innych osób. Jak do tego doszło?

Wolfgang Kaleck: Na zlecenie Human Rights Watch i 8 uzbeckich ofiar oraz członków ich rodzin 12 grudnia 2005 r. złożyłem w Prokuraturze Generalnej w Karlsruhe wniosek o ściganie w związku z trzema rodzajami przestępstw: po pierwsze – pojedyncze czynności o znamionach tortur, po drugie – systematyczne stosowanie i tolerowanie tortur przez uzbeckie

władze oraz po trzecie – masakra w Andiżanie 13 maja 2005 r., kwalifikowana jako zbrodnia przeciwko ludzkości. Wszczęto postępowanie przeciwko 12 przedstawicielom uzbeckiego rządu i armii, którzy są zamieszani w masakrę w Andiżanie. Na podstawie uchwały Rady Unii Europejskiej z 14 listopada 2005 r. – wszyscy oni znaleźli się na liście zakazującej

wjazdu do UE.

Podobne działania można podjąć obecnie prawie we wszystkich państwach na świecie, gdy osoby podejrzane o torturowanie lub inne naruszenia praw człowieka znajdują się na terenie danego państwa. Almatow znajdował się na terytorium Niemiec, toteż można było natychmiast przystąpić do działania. Zastosowanie znalazł nowy międzynarodowy kodeks karny, który wszedł w życie w Niemczech 30 czerwca 2006 r. Jest on przyjazny prawu międzynarodowemu i umożliwia wszczęcie postępowania karnego na zasadzie uniwersalności

ścigania, niezależnie od narodowości sprawcy, narodowości ofiary oraz miejsca popełnienia przestępstwa przeciwko ludzkości, ludobójstwa lub zbrodni wojennych.

Interweniuje Pan w sprawie Muzafara A., któremu podczas aresztowania w styczniu 2000 r. przez uzbeckie służby bezpieczeństwa przedstawiono zarzuty przynależności do islamskiej organizacji terrorystycznej Hizb ut- Tahir. Jak pan je ocenia?

Nie mogę stąd ocenić karnoprawnych zarzutów stawianych przez uzbeckie państwo aresztowanym. Znam za to ogólne raporty organizacji obrony praw człowieka, wedle których rząd uzbecki od ponad dekady posługuje się zarzutem rzekomej przynależności do radykalnych organizacji islamskich. Zatrzymuje opozycjonistów, torturuje ich i zabija. Dotyczy to zwłaszcza przypadku organizacji Hizb ut-Tahir. Zarzut ten ma usprawiedliwiać wszelkie podejmowane przez państwo środki. Niezależnie od tego, co sam sądzę o tej organizacji, każdy podejrzany ma prawo do sprawiedliwego postępowania sądowego, nie wolno go torturować. W Uzbekistanie wciąż stosuje się tortury, a na podstawie tak uzyskanych zeznań próbuje się wykazać winę zatrzymanych lub też osób trzecich.

Czy spotkał się pan z podobnymi zarzutami wobec aktywistek i aktywistów politycznych w swojej praktyce zawodowej w Niemczech?

Tak, w Niemczech także mieliśmy do czynienia z procesami o terroryzm. Przy czym termin „terroryzm” nie jest pojęciem prawniczym, który odpowiadałby określonym standardom, bardzo niejasnym, określa działania polityczne lub zbrojne, które zależnie od perspektywy uważa się za dobre lub złe. Terrorystów dotyczy ustawodawstwo szczególne, które w Niemczech masowo stosowano w latach 70. Obecnie sytuacja jest trochę lepsza. Wciąż obowiązują ustawy specjalne z lat 70., ale niemieckie sądy wbrew presji opinii publicznej oraz presji politycznej uniewinniły podejrzanych, nawet w postępowaniach związanych z 11 września. Trzeba podkreślić, że począwszy od tej daty państwa na całym świecie stosują w niemalże nieograniczony sposób pojęcie „terroryzmu”, ścigając wszelkiego rodzaju niepożądane ugrupowania i nie ma to nic wspólnego z procedurami i wymogami państwa prawa.

Wcześniej zaskarżył pan w Niemczech amerykańskiego ministra obrony Donalda Rumsfelda, prezydenta George’a Busha i innych za zbrodnie wojenne w irackim więzieniu Abu Ghraib. Jak do tego doszło?

Postępowanie to poprzedziły wielomiesiączne przygotowania i rozmowy. Center for Constitutional Rights i irackie ofiary zleciły mi przygotowanie wniosku o ściganie. W USA do dziś nie prowadzi się dochodzeń przeciwko przełożonym Lynndie England i innych żołnierzy niskiej rangi, odpowiedzialnych za tortury w Abu Ghraib. Opinii publicznej przedstawiono fałszywy obraz jakoby pojedynczy sadyści znęcali się nad więźniami. Nasze dochodzenie, które opierało się na raportach organizacji ochrony praw człowieka i krytycznych dziennikarzy amerykańskich, dowiodło, że jest zupełnie inaczej, Abu Ghraib to nie wyjątek. Krótko po wrześniu 2001 r. stworzono w Afganistanie rozbudowany system więzienny, znęcano się nad zatrzymanymi na wszelkie możliwe sposoby. System ten powędrował dalej do Guantanamo, a z Guantanamo do Iraku. Widać co prawda pewne różnice.

W Afganistanie uznano Konwencję Genewską, w Guantanamo nie. W Iraku też ją w końcu uznano. W praktyce ochrona jeńców wojennych i osób o równorzędnym statusie okazała się jedynie frazesem. Dlatego Center for Constitutional Rights poszukiwało nowych możliwości wszczęcia postępowania karnego w związku ze zbrodniami wojennymi. Niemcy były dobrym punktem z dwóch powodów: tutaj stacjonuje część wojskowych, którzy wyruszą do Iraku, a poza tym Niemcy mają właściwe regulacje prawne, o czym już wspomniałem.

Jakie znaczenie miało wszczęcie tego postępowania? Krytycy mówią o braku powagi i poczucia rzeczywistości.

Czas pokaże, czy tak jest w istocie. Organizacje praw człowieka debatowały, czy zaskarżenie tak wysoko postawionych i wpływowych osób nie zaszkodzi międzynarodowemu prawu karnemu, które dopiero zaczyna działać. To ważny argument, jeżeli jednak istnieje międzynarodowe prawo karne, penalizujące zbrodnie wojenne, to nie możemy sobie pozwolić na oportunizm i deliberować, jakie korzyści lub straty polityczne może nam przynieść wystąpienie z wnioskiem o ściganie tej czy innej osoby. Nie może być tak, że winni zbrodni pozostają bezkarni tylko dlatego, że są wpływowymi osobistościami. Chętnie zaakceptujemy krytykę, jeśli wskaże się nam konkretne prawne błędy, które popełniliśmy. Dotychczas jednak nikt tego nie zrobił. Nikt nie kwestionował merytorycznej substancji wniosku o ściganie. Wątpliwości dotyczyły tego, czy w ogóle można wymagać od niemieckich organów ścigania, aby otworzyły postępowanie przeciwko amerykańskiemu ministrowi obrony.

Niemiecki Minister Spraw Wewnętrznych Wolfgang Schäuble w związku z uprowadzeniem przez CIA obywatela niemieckiego Khaled El-Masri pozytywnie ustosunkował się do informacyjnej współpracy służb wywiadowczych z państwami stosującymi tortury. Czy tortury można zalegalizować?

Tortury są jednoznacznie zakazane i państwa zachodnie – szczególnie USA – powinny stać straży tego zakazu. To właśnie USA były zaangażowane w tworzenie prawa międzynarodowego, jako instancji ochrony praw człowieka. Jeżeli teraz USA dają zły przykład i twierdzą, że niektóre cele uświęcają stosowanie tortur, to oczywiście i Chińczycy i Rosjanie, u których praktyka ta nigdy nie pozostawiała wątpliwości, nie mają powodu, by przestrzegać praw człowieka. Skoro zaś Amerykanie, Rosjanie i Chińczycy gwałcą te prawa, to każdy indonezyjski i liberyjski policjant zapyta, dlaczego miałby je szanować. Zakaz tortur dotyczyć musi nie tylko bezpośredniego stosowania tortur przez organy ścigania, lecz również materiałów dochodzeniowych sprzedawanych jako „czyste” dowody.

Jakie konsekwencje mogłaby mieć legalizacja tortur w „demokratycznych” państwach?

W skali ogólnospołecznej tortury podkopują fundamentalne zaufanie do człowieka. Osoby im poddane nie zintegrują się ze swoimi społecznościami. Tortury zmieniają także katów, kształtują stosunki społeczne. Można to zaobserwować w społeczeństwach postdyktatorskich

Ameryki Łacińskiej, gdzie jeszcze po dziesięcioleciach trucizna tortur wciąż działa i częściowo uniemożliwia ludzkie współżycie.

W Polsce niedawno przetoczyła się dyskusja na temat tajnych więzień CIA. W jakim stopniu tajne więzienia mają związek z łamaniem prawa międzynarodowego?

Zasadniczo każde państwo ma prawo udostępniać innym państwom swe terytorium np. w celu stworzenia baz wojskowych. Z drugiej strony wszystkimi nami włada Europejska Konwencja Praw Człowieka, która gwarantuje pewne standardy ochrony praw człowieka: dostęp do sądu, adwokatów, a przede wszystkim wolność od nieludzkiego traktowania i tortur. Wychodzimy

z założenia, że więzienia CIA utworzono właśnie w tym celu, by ominąć te gwarancje. Jeżeli kraj UE uczestniczył w tym procederze, pociąga to za sobą poważne konsekwencje. Zarówno indywidualne karne dla odpowiedzialnych za taką decyzję członków rządu, ale i dla samego państwa.

Sparafrazował pan kiedyś słowa Maxa Horkheimera „Kto chce rozmawiać o faszyzmie, nie może milczeć o kapitalizmie” w postaci: „Kto chce rozmawiać o argentyńskiej i chilijskiej dyktaturze wojskowej, nie może milczeć o współudziale narodowych i międzynarodowych

przedsiębiorstw w gwałceniu praw człowieka”.Wszczął pan postępowanie karne przeciwko

kierownikowi Mercedesa w Argentynie Juanowi Tasselkraut i innym członkom zarządu w związku z ich współudziałem w morderstwach i spowodowaniu ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Do jakiego stopnia pańska działalność adwokacka motywowana jest politycznie?

Jestem przewodniczącym Stowarzyszenia Adwokatek i Adwokatów (RAV) i działam w odpowiednich organizacjach europejskich. Bronimy praw obywatelskich i praw człowieka w Niemczech, Europie i na świecie. Równocześnie jestem adwokatem uczestniczącym w różnych postępowaniach – raz lepiej, raz gorzej opłacanych – w tych i innych procesach staram się pozostać wierny swym przekonaniom. Oznacza to często, że prowadzi się postępowania przeciwko politycznie i ekonomicznie silnym przeciwnikom. To ma w Niemczech, ale i w innych państwach, jak w USA, pewną tradycję, sięgającą co najmniej 1968 r. W wielu zachodnich państwach adwokaci są nie tylko ludźmi establishmentu, ale też bronią praw ludzi uciskanych, społecznie i politycznie wykluczonych.

Wspomniałem o wszczętym przez pana argentyńskim postępowaniu w sprawie zaginionych związkowców z fabryki Mercedesa w Buenos Aires. Opierał się pan wówczas na poszukiwaniach dziennikarki Gaby Weber, która wykryła, że zarząd Mercedesa kolaborował z siłami represyjnymi podczas dyktatury wojskowej w latach 1976-1983.

Spraw takich jak postępowanie przeciwko Rumsfeldowi oraz argentyńskim wojskowym nie można prowadzić w pojedynkę. Dlatego wielką pomocą jest dla mnie fakt, że pracuję w dużej kancelarii adwokackiej, w której mamy te same przekonania polityczne. Wsparciem jest też RAV, Zjednoczenie Obrońców Karnych (Strafrechtsverteidiger) lub organizacja wydająca co roku w Niemczech Raport o Stanie Praw Obywatelskich (Grundrechtereport).

W procesie argentyńskim wielką rolę odegrała współpraca argentyńskich, hiszpańskich i francuskich organizacji adwokackich. Taka współpraca w międzynarodowej walce o prawa człowieka daje liczne korzyści. Umożliwia informacyjne wyprzedzenie, elastyczność i efektywność pracy, częściowo wyrównuje też koszty ekonomiczne. Potrzebne jest tu jednak przezwyciężenie horyzontu narodowego oraz odpowiednie wykształcenie w zakresie prawa międzynarodowego i praw człowieka. Ważna jest również zmiana świadomości i przekonanie adwokatek i adwokatów o tym, że prawo międzynarodowe może być skuteczne.

Czy brak zaangażowania społecznego wśród adwokatek i adwokatów Europy Wschodniej wynika tylko z przyczyn historycznych?

Nie. W wielu społeczeństwach adwokaci należą do establishmentu i społecznych elit i uważają, że ich uprzywilejowana pozycja, także finansowa, najzwyczajniej się im należy. Postępowi adwokaci zawsze byli w mniejszości. W Niemczech mamy już 30-letnią tradycję działalności postępowych i bardzo zaangażowanych adwokatur. Tacy obrońcy karni działają we Włoszech, Hiszpanii i Anglii. W byłych krajach „realnego socjalizmu” adwokaci aż po dziś dzień nie zdołali zbudować potrzebnego dystansu do aparatu państwowego. Nawet organy sądowe nie są przyzwyczajone do tego, by wyrokować niezależnie od statusu społecznego osoby, która przed nimi stoi. Oznacza to, że niezależne, świadome, demokratyczne oraz szanujące państwo prawa sądownictwo musi się dopiero rozwinąć. To samo dotyczy niezależnej i walczącej o prawa człowieka i obywatela adwokatury.

Die Kommentarfunktion ist geschlossen.