Za naszą i waszą granicę
W europejskim systemie regulacji antymigracyjnych, Warszawa okazuje się być ważnym ogniwem represyjnego reżimu migracyjnego i prawnego apartheidu obowiązującego w Unii Europejskiej.
Le Monde Diplomatique Nr 9 – LISTOPAD 2006
Ku chwale ojczyzny, gdzieś pomiędzy Jedwabnem a szybami naftowymi Umm Qasr, Polska pozbyła się swej niewinności. Bez zgody Sejmu i społeczeństwa kolejne rządy rozciągają konstytucyjny obowiązek ochrony polskich granic aż po Hindukusz. W dużej mierze działania Polski wpisują się w postanowienia Europejskiej Strategii Bezpieczeństwa (ESS) z 2003 r. Za jej podstawę przyjęto przekonanie, iż “wraz z nowymi zagrożeniami pierwsza linia obrony będzie się znajdować często za granicą” . Zagrożenia nie są nowe lecz zostały po prostu na nowo zdefiniowane przez Unię Europejską. Migracja – zasadnicza konsekwencja ubóstwa, chorób, zanieczyszczenia środowiska i konfliktów zbrojnych – postrzegana jest tu jako “przedmiot działalności gangów przestępczych” i wiązana z terroryzmem. “To wewnętrzne zagrożenie dla naszego bezpieczeństwa ma poważny wymiar zewnętrzny: transgraniczny przemyt narkotyków, kobiet, nielegalnych imigrantów i broni (…) W większości państw rozwijających się ubóstwo i choroby są przyczyną nieopisanych cierpień i zagrażają bezpieczeństwu.”
Dlatego “podstawowe znaczenie dla walki z terroryzmem i przestępczością zorganizowaną ma lepsza koordynacja polityki w dziedzinie działań zewnętrznych z polityką wymiaru sprawiedliwości i spraw wewnętrznych”. Innymi słowy, dokonuje się tu bezpośredniego połączenia tematyki migracyjnej z walką z tzw. terroryzmem. Od piętnastu lat Polska współuczestniczy w militaryzacji europejskiej polityki migracyjnej. Z finansowym wsparciem zachodniego sąsiada, polska Straż Graniczna jeszcze przed przystąpieniem do Unii skutecznie walczyła na swych rubieżach z osobami szukającymi schronienia i lepszego życia .
Polska współodpowiedzialność
Naginanie Konstytucji oraz bezprawne rozszerzanie kompetencji policji ani odpowiedzialnych władz, ani ich hagiografów nie wzrusza na tyle, by zmienić ich zamiłowanie do przedstawiania Polski jako uświęconego przedmurza Europy, stojącego na straży wolności oraz sprawiedliwości i broniącego rzekomych zdobyczy cywilizacyjnych. Również wśród organizacji pozarządowych do dziś pokutuje przekonanie, że pojęcie “uchodźca” oznacza jedynie osobę prześladowaną politycznie. Podział na migrację “polityczną” i “ekonomiczną” po upadku Żelaznej Kurtyny ma jedynie charakter ideologiczny, usprawiedliwiający uszczelnianie granic w obliczu skutków niesprawiedliwej pod względem ekonomicznym, prawnym i etycznym globalizacji.
W maju 2005 r. w Warszawie otwarto Europejską Agencję Zarządzania Współpracą Operacyjną na Zewnętrznych Granicach Państw Członkowskich (FRONTEX ). To nie przypadek. Polska ze swą granicą wschodnią o długości 1155 km pełni ważną rolę w budowie nowej Twierdzy Europa. Wobec rosnącej islamofobii, napadu na Irak i Afganistan, działalność polskich władz wpisuje się także w kilkusetletnią mitologię chrześcijańskiego przedmurza. Obronę przed Saracenami zastąpiła obrona europejskiego reżimu migracyjnego.
Mianem reżimu określa się tu zespół wszystkich instytucji, struktur politycznych i procedur zmierzający do sterowania, kontroli i blokowania ruchów migracyjnych. Dotyczy to w tej samej mierze europejskiego ustawodawstwa, polskiej Straży Granicznej, urzędników Frontexu, jak i centrów badań nad migracją oraz niektórych organizacji pozarządowych. Termin ten posiada wymiar społeczny, gdyż dotyczy przede wszystkim ofiar tego represyjnego reżimu oraz osób odpowiedzialnych za te praktyki.
Militaryzacja reżimu migracyjnego
Agencja Frontex, jako młodsza siostra Europolu, jest już drugim urzędem policyjnym Unii Europejskiej (UE), powołanym do życia bez udziału Parlamentu Europejskiego. Pracownicy Frontexu zajmują się zadaniami analityczno-koordynacyjnymi. Urząd nie działa obecnie jako organ wykonawczy, z tym większą jednak aktywnością wspiera logistycznie antymigracyjne działania krajów członkowskich. Głównym zadaniem Frontexu jest koordynacja operacyjna oraz intensyfikacja kontroli zewnętrznych granic UE, organizacja akcji deportacyjnych, ustalanie standardów szkoleniowych strażników granicznych, przeprowadzanie analiz ryzyka oraz obserwacja badań naukowych w tej dziedzinie.
Tymczasem Frontex rozbudowuje również swe zdolności operacyjne. Pierwszym poligonem stały się działania przeciwko uchodźcom zmierzającym na Wyspy Kanaryjskie. To już druga tura (“Hera II”) działań przeciwko migrantom w drodze na Wyspy. W bieżącym roku na Wyspy Kanaryjskie i Gibraltar dotarło z Afryki 25 tys. uchodźców. Na małą włoską wyspę Lampedusa w pierwszym półroczu tego roku przybyło 9,5 tys. uchodźców. Setki innych utonęły. Z najnowszego raportu Amnesty International wynika, że co najmniej jedenastu uchodźców zostało zastrzelonych przez Straż Graniczną obu państw podczas prób przekroczenia granicy marokańsko-hiszpańskiej w Ceucie i Melilli .
W akcjach Frontexu udział biorą statki marynarki wojennej Portugalii i Włoch oraz odrzutowce z Finlandii i Hiszpanii. Kolejnym przedsięwzięciem jest “Jason I”. Akcja rozpocznie się wkrótce na wybrzeżach Sycylii, Malty i Grecji. Złapani w akcjach Frontexu uchodźcy deportowani są do domniemanych krajów pochodzenia. Ubiegłej jesieni blisko tysiąc osób zostało porzuconych przez marokańskie służby bezpieczeństwa bez wody na terenach zachodniej Sahary, przy granicy z Algierią. Skandal wyszedł na jaw, gdy pracownicy “Lekarzy bez Granic”, chcąc dowiedzieć się, co stało się z deportowanymi z Europy migrantami, odnaleźli część z nich wycieńczonych na pustyni.
Jest jedynie kwestią czasu, by oddelegowani przez państwa członkowskie do Frontexu oficerowie łącznikowi i urzędnicy zaczęli uczestniczyć w akcjach również na poziomie wykonawczym.
Tegoroczny budżet Agencji wzrósł z 6 mln euro w ubiegłym roku do 11,75 mln euro. Na lata 2007-2013 zaplanowano roczny budżet w wysokości aż 40 mln euro. Daje to wyobrażenie o planowanej rozbudowie potencjału Agencji. Kontrola budżetowa Parlamentu Europejskiego ograniczona została przy tym do minimum. W bieżącym planie roboczym sprawozdania z działalności we wszystkich dziewięciu działach operacyjnych zostały wstrzymane.
Warszawa tworzy bank danych, do którego dostęp będą miały państwa członkowskie. W tym zakresie Agencja współpracuje z policyjnym zespołem Task Force of Police Chiefs oraz europejską “komórką wywiadowczą” SitCen, skupiającą “ekspertów” z dziedziny zwalczania tzw. “terroryzmu”. Wykorzystywane informacje pochodzą od służb wywiadowczych. Natomiast współpraca z Europolem odbywa się w ramach dokonywanych analiz ryzyka i przygotowywania raportu o przestępczości Organised Crime Threat Assessment (OCTA). Za pośrednictwem Europolu Komisja Europejska zamierza wprowadzić także “ustrukturyzowaną formę współpracy między strażą graniczną, policją i innymi organami ścigania odpowiedzialnymi za zwalczanie nielegalnej imigracji (…) Współpraca taka powinna objąć także wymianę informacji pochodzących od służb wywiadowczych.”
Bez wiedzy opinii publicznej Frontex, podobnie jak Europol, łączy działalność policyjną z wywiadowczą. Takie uprawnienia są niedopuszczalne w demokratycznym państwie prawa. Działalność Frontexu i Europolu obrazuje praktyczne konsekwencje stosowanej od lat frazeologii, łączącej tzw. “nielegalną migrację” z zagrożeniami w rodzaju zorganizowanej przestępczości, przemytu narkotyków i “terroryzmu”. Dzięki temu możliwe jest zaostrzenie represyjnego reżimu granicznego.
Deficyt demokracji w europejskiej polityce azylowej
Istnieje wiele wątpliwości co do tego, na ile europejska polityka azylowa posiada demokratyczną legitymizację. Kto kontroluje działalność nowej policji politycznej? UE jako wielopłaszczyznowy system polityczny to nowa jakość prawa międzynarodowego. Nowe organy UE ingerują bezpośrednio w życie osób przebywających na terenie Unii i posiadają faktycznie uprawnienia zwierzchnie co najmniej równe państwowym. Tymczasem w przeciwieństwie do zadań wykonywanych przez państwo możliwość zaskarżenia europejskich aktów do sądów jest ograniczona. Akty te nie podlegają także kontroli Parlamentu Europejskiego.
Problemy te dotyczą zwłaszcza intensyfikacji współpracy w sferze wymiaru sprawiedliwości i spraw wewnętrznych z Europolem w ramach polityki azylowej oraz Wspólnej Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa. Dotychczas to państwo miało obowiązek zagwarantowania przestrzegania praw człowieka. Obecnie tzw. harmonizacja polityk narodowych zmierza do przekazania suwerennych praw organom UE.
Proces harmonizacji zapoczątkowano przyjęciem przez państwa członkowskie postanowień Układu z Schengen z czerwca 1985 r. Układ ten zniósł z jednej strony kontrolę osób przekraczających granice między członkami Unii, z drugiej jednak wprowadził instytucje bezpiecznego kraju trzeciego, która w praktyce uniemożliwiała złożenie wniosku o azyl w krajach, które przystąpiły do Schengen. Bezpieczny kraj trzeci to kraj na drodze ucieczki, w którym formalnie nie grozi prześladowanie. Unia Europejska, określając wszystkie kraje z nią sąsiadujące jako “bezpieczne”, w rezultacie dąży do blokowania możliwości złożenia wniosku o azyl na swym terenie, odsyłając uchodźców do bezpiecznych krajów trzecich. Magdalena Kmak z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka kwestionuje możliwość automatycznej odmowy zezwolenia na wjazd w przypadku stwierdzenia, iż cudzoziemiec pochodzi z kraju znajdującego się na liście krajów bezpiecznych: “Stanowi to naruszenie gwarancji zawartych w Konwencji Genewskiej. Fakt umieszczenia określonego kraju na liście krajów bezpiecznych nie gwarantuje, iż jest on bezpieczny dla konkretnego cudzoziemca. Taką decyzję można postawić jedynie na podstawie zbadania indywidualnych okoliczności każdej sprawy. Dodatkowo brak suspensywnego efektu odwołania w przypadku przyspieszonej procedury może spowodować pozbawienie cudzoziemców jakiejkolwiek ochrony przed wydaleniem.” To właśnie dlatego potrzebny jest zimnowojenny podział na prześladowanych politycznie i tzw. migrację ekonomiczną. W ramach globalizacji podział ten nie ma jednak już nic wspólnego z rzeczywistością.
Prześladowanie polityczne czy tortury występują zresztą także w tzw. bezpiecznych krajach pochodzenia. Europejski Trybunał Sprawiedliwości wielokrotnie stwierdzał łamanie praw człowieka na terenie Unii Europejskiej. I tak w Irlandii Północnej służby bezpieczeństwa Wielkiej Brytanii stosowały podczas przesłuchań tortury w postaci tzw. techniki pięciu kroków. Podobnie jest w Hiszpanii. Konstrukcja bezpiecznego kraju trzeciego oraz bezpiecznego kraju pochodzenia ma na celu jedynie skutecznie tamować dostęp do procedury azylowej.
Przeniesienie polityki azylowej na płaszczyznę wspólnotową związane jest z wprowadzeniem do kwietnia 2004 r. we wszystkich krajach członkowskich standardów minimalnych podczas procedury azylowej.
Jednym z przyjętych w ten sposób unormowań jest rozporządzenie Dublin II, wprowadzające European Automated Fingerprint Recognition System (EURODAC). Dzięki bazie odcisków palców utrudnione jest złożenie wniosku o nadanie statusu uchodźcy w różnych krajach członkowskich. Wśród katalogu nowych regulacji doniosłą rolę odgrywają Dyrektywa Proceduralna oraz projekt tzw. Dyrektywy Kwalifikacyjnej. Obie praktycznie uwalniają państwa członkowskie od odpowiedzialności za udzielenie schronienia na swoim terytorium.
Zgodnie z ustaleniami z Tampere decyzje w sprawie harmonizacji prawa europejskiego – do końca kwietnia 2004 r. – podejmowane były bez uczestnictwa Parlamentu Europejskiego. Po okresie “przejściowym” to Komisja Europejska otrzymała niczym nieograniczone prawo inicjatywy ustawodawczej, mimo że ze wszystkich organów UE jedynie skład Parlamentu Europejskiego wyłaniany jest podczas bezpośrednich i demokratycznych wyborów. Budzi to poważne zastrzeżenia, ponieważ coraz więcej kompetencji parlamentów narodowych w dziedzinie ochrony praw człowieka przenoszonych jest na płaszczyznę europejską. Delegowane kompetencje parlamentów nie przechodzą jednak na korzyść Parlamentu Europejskiego, lecz Rady Ministrów, która, podobnie jak Komisja UE, nie podlega w procesie prawodawczym kontroli organów wybranych bezpośrednio przez obywateli UE.
Deficyt demokracji jest tym istotniejszy, gdy uwzględni się fakt, że wszystkie uchwalone dotychczas akty prawne w sprawach azylowych podjęto bez udziału Parlamentu Europejskiego. Stanu tego nie poprawiły nowe przepisy Traktatu Nicejskiego, gdyż współudział Parlamentu w procesie prawodawczym w rozumieniu art. 251 Traktatu dotyczy jedynie tych postanowień w dziedzinie polityki azylowej, których zasady oraz kierunki postępowania zostały już wcześniej ustanowione przez Radę. Parlamentowi pozostaje więc jedynie kosmetyka podjętych dawno decyzji. Podobnie jest z rzekomym dobrodziejstwem większości kwalifikowanej. W wielu dziedzinach ogranicza ona pośredni wpływ parlamentów narodowych na proces prawodawczy. W ten sposób stolice państw członkowskich mogą zasłaniać się decyzjami brukselskimi, zwalniając poszczególne rządy z odpowiedzialności przed własnym sejmem i podejmując ograniczenia standardów ochrony praw człowieka. Fakt, że obecnie około 50% unormowań ustawodawczych tworzonych bezpośrednio przez parlamenty narodowe wynika ze zobowiązań polityki wspólnotowej, podkreśla doniosłość tego demokratycznego deficytu.
Ekonomizacja migracji
Pod pretekstem harmonizacji prawa europejskiego i wewnętrznych “wymogów bezpieczeństwa” możliwe jest obejście własnych mechanizmów demokratycznych oraz podstawowych prerogatyw parlamentu. Spoiwem polityki “bezpieczeństwa” jest tworzenie wewnętrznego rynku wspólnoty, wolnego przepływu kapitału i równoczesnego zamykania granic dla szukających schronienia. Na płaszczyźnie europejskiej postrzeganie migracji w kategoriach bezpieczeństwa legitymizuje także obostrzenia unormowań socjalnych w polityce wewnętrznej. Dostęp do praw socjalnych i pracowniczych jest sukcesywnie ograniczany pod pretekstem zwalczania nadużyć przez migrację ekonomiczną. W rzeczywistości obostrzenia te wynikają bezpośrednio z postanowień europejskiej Strategii Lizbońskiej, zmierzającej do tego, by do 2010 r. uczynić z Europy “najbardziej dynamiczny i konkurencyjny region gospodarczy na świecie” . Jednym z jej wymogów jest ekonomizacja migracji. Państwa członkowskie konkurują jedynie o to, które z nich jeszcze bardziej zaniży wymagane prawem wewnętrznym standardy ochrony praw obywatelskich. Istnieje zatem bezpośredni związek między restrykcyjną polityką azylową, słabością demokratycznej kontroli na arenie europejskiej oraz neoliberalną polityką społeczno-gospodarczą.
Systematyczna klasyfikacja
W 2004 r. w Polsce złożono 3628 wniosków o status uchodźcy. W 2005 r. było ich 3065. Wśród złożonych wniosków 21,5% to podania powtórne. Mamy zatem do czynienia z faktycznym spadkiem w obu przypadkach o 15% . To tylko jedna z konsekwencji uszczelniania granic w ramach procesu harmonizacji prawa europejskiego. Polska jako kraj członkowski UE stosuje w postępowaniu o nadanie statusu uchodźcy rozporządzenie Dublin II, ustanawiające kryteria określania państwa właściwego dla rozpatrzenia wniosku. Na tej podstawie do Polski przekazano w 2005 r. 1197 osób, głównie z Republiki Czeskiej (428), Niemiec (413). Najliczniejszą grupę wśród przekazanych stanowili obywatele Rosji (1042 – 87%). Nie jest jasne, ile z tych osób następnie rzeczywiście ubiegało się o status uchodźcy w Polsce, a ile w ramach tzw. deportacji łańcuchowych wydalono dalej do kolejnych “bezpiecznych krajów trzecich”. Nieletnim uchodźcom bez opieki “bezpieczna” Polska w ogóle nie gwarantuje schronienia. Przykładem są dzieci deportowane z Niemiec do Polski, które osadzane są w pogotowiach opiekuńczych lub domach dziecka, z których często znikają bez śladu. Część z nich usiłuje znów przedostać się na Zachód, część staje się ofiarami handlu ludźmi i eksploatacji seksualnej. Nie wpływa to na postawę polskich władz, które od lat nie są w stanie zmienić prawa uniemożliwiającego nieletnim uchodźcom bez opieki ubieganie się o nadanie statusu uchodźcy.
Według Katarzyny Zdybskiej, prezeski Stowarzyszenia Praw Człowieka im. Haliny Nieć, “dzisiejszy stan orzekania statusu uchodźcy w Polsce jest w wysokim stopniu niezadowalający, definicja przyjmowana przez organy administracyjne zbyt wąska, a wykładnia niektórych przesłanek wręcz kuriozalna.” Według Stowarzyszenia “najbardziej niepokojącym elementem wprowadzonym do europejskiego systemu przyznawania lub pozbawiania ochrony międzynarodowej jest mechanizm określania bezpiecznych krajów pochodzenia i bezpiecznych krajów trzecich” . Mechanizm ten prowadzi do instytucjonalnej dyskryminacji, tworząc podwójne standardy dla uchodźców wywodzących się z krajów, które mocą administracyjnej lub politycznej decyzji zostały zaliczone, lub nie, do bezpiecznych krajów pochodzenia lub bezpiecznych państw trzecich. Sama procedura składania wniosku, podczas którego w przypadku dzieci bada się stan uzębienia oraz przymusowo pobiera odciski palców przypomina procedurę, jaka towarzyszy podejrzeniom o popełnienie przestępstwa.
Polskie prawo dotyczące stosowania aresztu skutkujące pozbawieniem wolności jest względem migrantów skonstruowane tak, że “sprzyja nadużyciom praktycznym podczas ich orzekania, z którymi Stowarzyszenie nagminnie wręcz się spotyka przy wykonywaniu swej działalności statutowej”. Sytuacja ta jest sprzeczna z Europejską Konwencją Praw Człowieka. “Polskie ustawy o cudzoziemcach nie unikają niestety tej kolizji i trudno jest tego nie oczekiwać w momencie, gdy osoba [odpowiedzialna za przygotowanie zmian w prawie, czyli dyr. generalny Urzędu do Spraw Repatriacji i Cudzoziemców Jan Węgrzyn – przyp. aut.], stwierdza publicznie, iż tworząc poszczególne przepisy nie bierze się pod uwagę kwestii, czy służyć one będą rozwojowi demokracji. Oznacza to, iż coraz częściej tworząc prawo pomija się sens ogólny, który jest nadawany poszczególnym przepisom przez zasady systemowe, w tym te, które są zawarte w normach obowiązujących Polskę umów międzynarodowych” – komentuje Stowarzyszenie.
Na system ten nakłada się zadziwiający w kraju doświadczonym przez totalitaryzm brak poszanowania dla wolności jednostki, który sprawia, iż kwestia arbitralnej w nią ingerencji stała się drugim pod względem częstotliwości powodem skarg do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Ustawa o udzielaniu cudzoziemcom ochrony na terytorium RP ustanawia co prawda zasadę, iż osoby poszukującej ochrony nie zatrzymuje się, lecz określone w przypisie art. 40 ustawy o cudzoziemcach wyjątki obejmują praktycznie wszystkie osoby, jakie faktycznie wnioskują o nadanie statusu uchodźcy. Uchodźca zatem już z definicji jest kryminalizowany.
Dzięki przepisom o bezpiecznym kraju trzecim i bezpiecznym kraju pochodzenia migranci nie mają możliwości złożenia wniosku legalnie. Tutaj uwidacznia się cel polityki zmierzającej do klasyfikacji uchodźców na legalnych i nielegalnych, na uchodźców politycznych i gospodarczych. Kolejnym krokiem są dążenia UE do eksterytorialności w procesie nadawania azylu poprzez tworzenie obozów dla uchodźców poza terytorium Unii. Cudzoziemców, składających wniosek o nadanie statusu uchodźcy podczas kontroli granicznej lub zatrzymanych podczas tzw. “nielegalnego” pobytu na terytorium RP umieszcza się w strzeżonych ośrodkach lub areszcie w celu wydalenia. Warto zauważyć, że w teorii areszt stosować można wyłącznie wtedy, gdy jest to niezbędne ze względu na obronność lub bezpieczeństwo państwa albo bezpieczeństwo i porządek publiczny. W praktyce organy straży granicznej nagminnie traktują fakt tzw. “nielegalnego” pobytu jako zagrożenie dla porządku i bezpieczeństwa publicznego. Polska nadal praktykuje deportacje, mimo że Naczelny Sąd Administracyjny wielokrotnie podkreślał, iż tzw. nielegalnego pobytu, czy nielegalnego zatrudnienia nie można traktować jako elementów takiego zagrożenia. Jeszcze bardziej kuriozalna jest praktyka przedłużania okresu przebywania w ośrodku strzeżonym wyłącznie wtedy, gdy doręczono już negatywną decyzję o nadaniu statusu uchodźcy. Regulacje te przypominają przepisy wprowadzone przez francuskiego Ministra Spraw Wewnętrznych Nicolasa Sarkozy, który dodatkowym aresztem przed samym wydaleniem pragnął ukarać młodocianych imigrantów, po ich protestach przeciwko wykluczeniu na przedmieściach Paryża.
Postępowanie o nadanie statusu uchodźcy prowadzone jest w sposób inkwizycyjny. Sądy w dużej mierze akceptują bez zastrzeżeń wnioski organów administracyjnych o zastosowanie środka zapobiegawczego, nie dając drugiej stronie możliwości przedstawienia własnych racji. Stosowane wobec Polaków postępowanie kontradyktoryjne (zakładające możliwość obrony) tutaj nie ma zastosowania. Sądy orzekają nawet pod nieobecność poszkodowanych, a wnioski o przydzielenie obrońcy z urzędu nie są przez polskie sądy akceptowane.
Istotne jest także to, że według nowych europejskich regulacji status uchodźcy nie ma być nadawany według Konwencji Genewskiej, lecz na podstawie Dyrektywy Kwalifikacyjnej. W ten sposób zasady nadawania statusu uzależnione zostają od łaski i niełaski ministrów spraw wewnętrznych krajów członkowskich.
Suwerenność stanu wyjątkowego
Analizując zachodzące obecnie w prawodawstwie europejskim zmiany, nie sposób pominąć rozważań na temat teorii niemieckiego politologa i filozofa powiązanego z reżimem faszystowskim, Carla Schmitta. W tekście Teologia polityczna Schmitt starał się uzasadnić na drodze prawnej zbrodnie systemu faszystowskiego. Dla Schmitta stan normalny najwyraźniej objawia się poprzez swój wyjątek i to właśnie on ukazuje oblicze władzy państwowej: “Reguła żyje w ogóle jedynie dzięki wyjątkowi”. Rosnąca współcześnie popularność Schmitta żywi się ideologią, kreującą rzekome zagrożenia, wymagające ze względu na swą wyjątkowość podjęcia wyjątkowych środków zapobiegawczych. Wyjątek rozciąga się w ten sposób jako kategoria prawna na całą populację. Wedle tej właśnie logiki powstał m.in. “antyterrorystyczny” Patriot Act w USA. Stosunek pomiędzy stosowaniem prawa a przypadkami wyjętymi spod tego prawa (sytuacje wyjątkowe), stał się także podstawą zainteresowań włoskiego filozofa Giorgio Agambena. Podczas gdy Schmittowi zależało na powiązaniu prawa i stanu wyjątkowego, by dzięki temu nadać faszyzmowi legitymację prawną, Agamben skupia się nad zjawiskiem nowoczesnej suwerenności. Nie interesuje go jednak uchodźca jako podmiot. Jego badania koncentrują się raczej na analizie zbieżności pomiędzy władzą, biopolityką i wykluczeniem spod prawa.
W opublikowanej w 1995 r. książce Homo Sacer Agamben dowodzi, że jednym z głównych znamion nowoczesnej biopolityki jest “potrzeba permanentnego przekraczania w życiu progu tego, co łączy i dzieli wnętrze od zewnętrza”. W jego perspektywie kryzys państw narodowych pojmowany jest jako produktywny upadek. Polega on na tym, że nowoczesna suwerenność państwowa realizuje swój kryzys poprzez dążenie do tego, co niemożliwe: stworzenia homogenicznie czystej przestrzeni nieznającej różnic. Kryzys ten nie skutkuje tym, że współczesne państwo przestaje funkcjonować. Dla państwa upadek jest jedynie impulsem do modernizacji, która ukrywa się pod terminem “integracji”. Integracja z kolei rozumiana jest jako broń służąca asymilacji lub zdyscyplinowaniu wszystkich “innych”. Dotyczy to zwłaszcza imigrantów w “łonie państwa”. Współczesne migracje kwestionują w radykalny sposób triadę naród-terytorium-państwo. Triada ta, począwszy od Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela z 1789 r., stanowiła podstawę nowoczesnej suwerenności określaną granicami państwa. W tym rozumieniu migracja to zamach na fikcję nowoczesnej suwerenności, w której człowiek i obywatel, urodzenie i przynależność narodowa zastępują się nawzajem. Paradygmatem współczesnej suwerenności jest – według Agambena – obóz dla uchodźców. Stanowi on przestrzeń radykalnego wykluczenia. Jest miejscem degradacji człowieka, redukcji do “nagiego życia”, poddania go całkowitej samowoli suwerena. Agamben przypomina w Homo Sacer, że “pierwsze obozy dla uchodźców powstały w Europie, a kolejność: obóz internowania – obóz koncentracyjny – obóz zagłady jest enumeracją jego rozwoju”. Współczesnym przykładem obozów są areszty i obozy deportacyjne.
Zjawisko opisanego stanu wyjątkowego, gdzie pewne kategorie osób wyjęte są spod prawa, przenika według Agambena wszystkie formy burżuazyjnej władzy. Nie stanowi to przy tym – jak chętnie tłumaczyliby liberałowie – przykładu nadużycia tej władzy. Wyjątek nie jest wypadkiem przy pracy, lecz wewnętrznym filarem “normalności”. Współczesne restrykcyjne ustawodawstwo antymigracyjne odzwierciedla normalność panującą we współczesnych demokracjach parlamentarnych. W jednym z wywiadów dla włoskich aktywistów Tutti Bianchi Agamben stwierdził: “Nie jest przypadkiem, że we wszystkich aktach prawnych UE nie mówi się w stosunku do migrantów o ‘obywatelach czy obywatelkach’. Używa się natomiast sformułowań ‘złapany’, ‘nielegalny’. W ten sposób klasyfikuje się te jednostki jako wyjęte spod prawa.” Uchodźcy nie są już podmiotami, ale obiektami totalnej biopolitycznej suwerenności państwa. W obozie nie ma różnicy pomiędzy egzystencją polityczną a “nagim życiem”. Uchodźca jest przedmiotem, który produkuje biopolityczna maszyna. Agambenowi nie chodzi jednak o konkretną politykę. Jego główną tezą jest to, że suwerenność prawna polega właśnie na bezprawiu, na przemocy i wyłączeniu stosowania prawa. Zwolennicy uznania autonomii migracji, tacy jak niemiecka grupa Kanak Attak , zadają w związku z tym słuszne pytania. Czy migrację należy postrzegać jako konsekwencję globalnych operacji kapitałowych, tworzących sektory biedy i źle opłacanej pracy? Czy też – w kontekście stanu wyjątkowego – należy rozumieć migrację jako aktywny konstytutywny moment zmuszenia kapitalizmu do godzenia swych sprzeczności poprzez wprowadzenie stanu wyjątkowego i wyjęcie “obcych” spod prawa? W tym drugim przypadku autonomia migracji zmuszałaby do uznania nowego podmiotu kwestionującego nie tylko prawny apartheid jako reakcję ze strony nowoczesnej suwerenności, lecz przede wszystkim sam system kapitalistyczny jako składnik burżuazyjnej demokracji.
Antyteza obywatelskich wolności
Pukający do bram dobrobytu imigranci stanowią żywą antytezę systemu kapitalistycznego, który w ramach globalnej fabryki usiłuje przemocą poddać sobie wszystkie jednostki. Jako “konsumenci” niekompatybilni z globalizacją zostają powstrzymani i zamknięci na biednych peryferiach. Mimo to setki tysięcy osób przełamuje rasistowskie mury Europy, domagając się współuczestnictwa w wykreowanym przez Zachód “śnie o dobrobycie” , jego demokracji i praworządności. Paradoksalnie granice Twierdzy Europa łamane są przede wszystkim tam, gdzie szowinizm dobrobytu w ekskluzywnych ośrodkach wypoczynkowych bezpośrednio styka się z nędzą migracji.
Europejscy politycy chętnie przedstawiają Europę jako alternatywę wobec “demokracji Guantanamo” w wydaniu północnoamerykańskim. Europa ma stanowić przeciwieństwo Stanów Zjednoczonych, nie przestrzegających własnej konstytucji i prawa międzynarodowego. Martwe ciała na Atlantyku i Morzu Śródziemnym, tysiące wyjętych spod prawa, kryminalizowanych imigrantów – każda z tych osób daje jednak inne świadectwo. Nowa Europa powiększona do 25 krajów członkowskich w praktyce wyzwoliła się od obowiązku zagwarantowania schronienia i azylu migrantom i zrzuciła go na państwa ościenne. Możni tego świata są widocznie zbyt biedni, by podzielić się swym bogactwem. Stosowne wydaje się pytanie, czy Europie w ogóle potrzebne jest jeszcze prawo azylowe, jeżeli i tak w zasadzie nikt nie może z niego korzystać. By uniknąć dramatycznych scen na granicach zewnętrznych, tak jak jesienią ubiegłego roku, UE otacza się systemem eksterytorialnych obozów dla uchodźców. Eksterytorialność pozwala na wyłączenie obowiązujących na terenie UE praw i uznanie skutków migracyjnego reżimu za “problem afrykański”. Lokalizacja obozów z dala od centrów europejskich metropolii umożliwia stosowanie procedur wyjątkowych oraz otwartej przemocy poza nadzorem opinii publicznej. W obozach nie mają zastosowania prawa i wolności obywatelskie. Tam jedyną logiką jest bezprawie i całkowita kontrola.
Obecną mniej lub bardziej niejawną strukturę eksterytorialnych obozów dla uchodźców Europa nie tylko finansuje, lecz także z niej korzysta politycznie i praktycznie. Chociaż 14 kwietnia 2005 r. Parlament Europejski potępił większością głosów sprzeczne z prawem masowe deportacje z włoskiej wyspy Lampedusa do Libii, które miały miejsce w październiku 2004 i marcu 2005 r., to deklaracje te mają wyłącznie charakter moralny i pozostają bez konsekwencji prawnych. Urzędnicy włoscy działali przy deportacjach na podstawie dwustronnej umowy antymigracyjnej z Libią. Setki uchodźców deportowano wojskowymi samolotami bez przeprowadzenia indywidualnego postępowania o nadanie statusu uchodźcy. Przykład ten pokazuje, co naprawdę kryje się pod terminem “terroryzm”. Wczorajszy “terrorysta” Muammar al-Kadafi może stać się godnym partnerem europejskich demokracji, jeżeli tylko decyduje się je wspierać w ich antymigracyjnej polityce.
Na walkę z tzw. “nielegalną migracją” składają się elementy techniczne, polityczne, społeczne, geograficzne, wojskowe i ekonomiczne. Walki tej nie można postrzegać w oderwaniu od koncepcji rozszerzenia geograficznego Unii Europejskiej, jaką przewiduje nowa Europejska Strategia Bezpieczeństwa, według której państwa sąsiadujące stanowią żywotny obszar bezpieczeństwa UE oraz ekspansji wolnorynkowej. Od lat wojskowa walka z tzw. “terroryzmem” i “ekstremizmem” bezpośrednio łączy się z europejską polityką migracyjną. Jest to wojna przeciwko migracji ubóstwa trzech kontynentów do Europy, wojna przeciwko tym, którzy, emigrując, chcą uniknąć biedy i śmierci, wojna wymierzona przeciwko migrantom, domagającym się przestrzegania ich praw człowieka i realizacji niespełnionych burżuazyjnych obietnic o wolności, równości i sprawiedliwości.
Aspiracje migrantów wymierzone są przeciwko europejskim granicom – historycznym konstrukcjom, które dają państwom monopol na decyzje o uznaniu migracji za legalną bądź nie. Rozróżnienie to, jak pisze Etienne Balibar, stanowi w Europie fundament demokracji relatywnej i zinstytucjonalizowanego systemu prawnego apartheidu. Dla uprzywilejowanych elit oznacza wolność poruszania się, dla innych przemoc, rasizm i śmierć. Instytucjonalizacja rasizmu ma uwolnić europejskich biurokratów od indywidualnej odpowiedzialności za utrzymującą się dyskryminację cudzoziemców. Tym niemniej, wbrew zakazom, a nawet groźbie utraty życia, wykluczeni nadal będą forsować europejskie – w tym również polskie – zasieki, dopóki globalna niesprawiedliwość nie zostanie zlikwidowana.