Nie ma marksizmu bez feminizmu czyli imperializm społeczny

Polemika

Le Monde Diplomatique Nr 8 (18) – SIERPIEŃ 2007


Kamil Majchrzak

Z dużym zainteresowaniem śledziłem dyskusję na temat feminizmu i kwestii pracowniczej toczącą się pomiędzy Jarkiem Urbańskim a Teresą Święćkowską i Kasią Szumlewicz w kwietniowym i lipcowym numerze Le Monde diplomatique.Debata ta jest o tyle istotna, że dotyka sedna pytań o przyszłość i kształt światowego ruchu społecznego oraz lewicy w ogóle.

Jarek Urbański ma rację, gdy w obliczu zblazowanego feminizmu pierwszego obiegu, ograniczającego się faktycznie do intelektualnej masturbacji na warszawskich salonach, kładzie szczególny nacisk na aspekt ekonomiczny. Zapomina jednak, że relacja pomiędzy bazą ekonomiczną a nadbudową, a więc ideami i instytucjami, nie jest jedynie prostym stosunkiem przyczynowo-skutkowym. Wskazywał na to Fryderyk Engels w liście do Josepha Blocha. [1] W obronie przed próbami dogmatyzacji teorii marksistowskiej przypomina w nim, że produkcja i reprodukcja prawdziwego życia dopiero w ostatniej instancji stanowi zasadniczy moment historii. Engels sprzeciwiał się wypaczeniu, jakoby moment ekonomiczny był jedynym elementem określającym byt. Wypowiedzi takie traktował jako nic nie mówiące, abstrakcyjne i absurdalne.


Baza ekonomiczna nadaje kierunek i strukturę zniewolenia. Natomiast różne momenty nadbudowy jak panujące prawo, teorie polityczne i filozoficzne, poglądy religijne, teleturniej w TVN czy poziom społecznego osadzenia Gender Studies mówią nam o formie tego zniewolenia. O jakości naszego życia decyduje zatem wzajemne oddziaływanie wszystkich tych elementów, w którym dominującą siłą jest wątek ekonomiczny.

Powstałe na tym tle nieporozumienie ukazuje szerszy problem lewicy. Nie tylko polskiej. Do dziś marksizm nie zdołał zbudować solidnego mostu pomiędzy kwestią robotniczą a ruchem kobiecym. Dlatego Teresa Święćkowska i Kasia Szumlewicz słusznie wskazują na problem prywatności sfery domowej i podziału domowych obowiązków jako „jedną z zasadniczych kwestii emancypacyjnych współczesnej lewicy, żywotnie uwikłaną w struktury wyzysku neoliberalnego globalnego kapitalizmu”.

W 1912 r. Róża Luksemburg żądała wprowadzenia prawa wyborczego dla kobiet. Konieczność tę uzasadniała przesłankami ekonomicznymi, wskazując na hipokryzję kapitalizmu, dla którego – tak długo jak trwać będzie system pracy najemnej – praca produktywna to ta wytwarzająca wartość dodatkową. Praca w domu, a zatem w sferze prywatnej, służy jedynie reprodukcji sił mężczyzn, a nie bezpośredniemu tworzeniu wartości dodatkowej.

Faktycznie jednak również praca wykonywana w sferze prywatnej – w ramach gospodarstwa domowego – tworzy pewną wartość. W przypadku pracy w domu nie jest to jednak wartość wymienna lecz jedynie użytkowa. A zatem praca ta nie jest odpowiednio

wynagradzana. Dlaczego? Ponieważ zdominowana przez patriarchalne paradygmaty codzienność nie chce jej uznać – być może na szczęście – za towar posiadający wartość wymienną. Mimo to praca ta posiada cechę współwytwarzania większej wartości niż koszty jej własnej reprodukcji. [2]

Uelastycznienie form zatrudnienia, presja ku samozatrudnieniu lub tzw. śmieciowe umowy są podobną próbą dewaloryzacji pracy jak ta, której dokonuje się w odniesieniu do pracy w „sferze prywatnej”. Obecnie w Europie Zachodniej na masową skalę pracują za darmo praktykanci i praktykantki, często wykonując pracę wykwalifikowaną. W Niemczech służba

zdrowia załamałaby się gdyby nie rzesza pracujących za symboliczne wynagrodzenie młodych ludzi odbywających służbę zastępczą (np. jako kierowcy pogotowia lub pielęgniarze osób starszych).

W przytoczonym artykule pt. „Frauenwahlrecht und Klassenkampf ” [3] Róża Luksemburg krytykowała ten perwersyjny stan skupiając się wówczas na sprzeczności pomiędzy masowym uczestnictwem kobiet proletariuszek w życiu gospodarczym i jednoczesnym pozbawieniem ich praw wyborczych. Kobiety te nie oczekiwały jednak sprawiedliwości

od rządzących jako swoistej łaski, lecz łączyły ją z rewolucyjną siłą całego ruchu robotniczego. Rok później w Akumulacji kapitału i Antykrytyce Róża wskazała na to, że sprzeczność ta jest istotą imperializmu jako kolonizacji nie-kapitalistycznych warstw społecznych i całych krajów. [4] Z lektury tej pracy wynika, że autorka nie miała tu na myśli kobiet. Jednak analizując szerzące się dziś zatrudnienie na niepewnych warunkach (uelastycznienie pracy) dochodzimy do wniosku, że właśnie taka rozszerzona interpretacja istoty imperializmu wydaje się uzasadniona. Niepewność stosunków pracy to swoisty imperializm wewnętrzny kolonizujący i wykluczający miliony. Za pośrednictwem „tradycyjne wykonywanej” nieodpłatnej pracy w domu to kobiety stanowią główny cel ataku.

Nieodpłatna praca, a przede wszystkim ta wykonywana w sferze domowej jest charakterystyczną cechą nowych neoliberalnych stosunków. Zdaje się, że problem związany jest również z tym, że marksowska teoria wartości rozpoczyna analizę alienacji od sprzedaży „siły roboczej„. Milczy jednak na temat tego, że w gospodarstwach domowych to kobiety ponoszą w dużej mierze koszty związane z jej reprodukcją. Uczestniczą zatem w alienacji nie będąc jednak oficjalnie częścią kapitalistycznego rynku. Proces reprodukcji opiera się na wykorzystywaniu tzw. „pracy nieproduktywnej” czyli przede wszystkim nieodpłatnej pracy kobiet.

Istotą tego etapu kapitalistycznej reprodukcji jest przemoc. A zatem to nie „taniość towarów” jest ciężką artylerią, która burzy mury chińskie, jak pisali Marks i Engels w Manifeście Komunistycznym. Do otworzenia przestrzeni rynkom potrzebne są prawdziwe armaty i bombowce. Nie przypadkowo Róża Luksemburg podkreśla aspekt przemocy. Przywłaszczenie nakładów siły roboczej nie wchodzącej w cyrkulację pieniężną, bez której cyrkulacja ta nie funkcjonuje, nie jest możliwe do zrealizowania jedynie środkami ekonomicznymi. Przemoc choć przybiera różne formy, w domu jest taka sama – w Chinach podczas wojen opiumowych, jak i dziś w Iraku. Róża opisała imperializm jako polityczny wyraz akumulacji kapitału w jego walce o resztki niekapitalistycznego świata. [5]

Zdaje się, że analizując akumulację kapitału mimo woli dokonała także analizy swoistej kolonizacji kobiet w ramach drugiego imperializmu, który ukierunkowany jest na sferę prywatną. [6] Być może wskazała również na możliwość połączenia kwestii kulturowej i ekonomicznej.

Bez zniesienia opisanej tutaj reprodukcji nieopłacanej pracy kobiet, nie możemy myśleć o zniesieniu systemu pracy najemnej w ogóle.

O feministycznym aspekcie twórczości Róży wiadomo dziś niewiele. Oprócz kilku opracowań niemieckojęzycznych [7] brak jest szerszych badań na ten temat. Niedawno na forum socjalnym w Niemczech japoński badacz prof. Narihiko Ito zwrócił uwagę na nieznane dotąd prace Róży rzucające na tę kwestię nowe światło. Warto by do nich sięgnąć, tym bardziej że Ito natrafił na te polskojęzyczne dokumenty w Polsce.

[1] Friedrich Engels do Josepha Blocha, List z 21 września 1890, MEW, Berlin, tom 37, str. 463.

[2] Zob. Christel Neusüß, Die Kopfgeburten der Arbeiterbewegung oder: Die Genossin

Luxemburg bringt alles durcheinander, Hamburg1985, 23 i n.

[3] Róża Luxemburg, Frauenwahlrecht und Klassenkampf, GW, Berlin 1990, tom 3, str.

163.

[4] Róża Luxemburg, Die Akkumulation des Kapitals oder was die Epigonen der Marxschen

Theorie gemacht haben, GW, Berlin 1990, tom 5, str. 519.

[5] Róża Luxemburg, Die Akkumulation des Kapitals, GW, Berlin 1990, tom 5, str. 391.

[6] Zob. Claudia von Werlhoff, Frauenarbeit.

Der blinde Fleck in der Kritik der politischen Ökonomie, Bielefeld 1978

[7] Op cit. 2 i 5.

Die Kommentarfunktion ist geschlossen.